NOWA KLASA G TEST
Cztero litrowy silnik, 422 KM, prawie 2, 5 tony. Takie parametry ma moje marzenie. Nowa Klasa G ikona off-roadu w nowej, obłędnej odsłonie.
Infantylne, materialne ale jednak marzenie. Nową klase G testowałam przez 5 dni. Przez 5 dni miałam motyle w brzuchu. Przez 3 noce jeździłam nocą po Warszawie, aby wykorzystać każdą chwilę.
Nie będę w tym wpisie mówić o osiągach, różnicy wobec poprzedniej generacji klasy G. Ponieważ nie znam się na samochodach od tej strony i również nie miałam okazji jeździć poprzednikiem. Ale wiem jedno. Wsiadając do tego auta, wiedziałam, że dotykam sfery, którą chcę osiągnąć. Sferę komfortu, zaskoczenia, stylu i bezgranicznie drapieżnej duszy.
Kierunek praca, już pierwszy pomruk silnika daje satysfakcję i dobre samopoczucie. Krystaliczna, wielka szyba dająca rewelacyjną widoczność, elektronika godna najbardziej ekskluzywnej limuzyny oraz dźwięk silnika, którego dnie da się zapomnieć. Dźwięk jest tak mocny i daje takie odczucia, że nawet system audio Burmester nie kusi, aby go zagłuszyć. Do tego surowa forma, pakiet udogodnień i aplikacji łączenia z telefonem. Dla mnie totalna bajka….i te boki foteli, które przytulają Ciebie przy zakrętach.
Moje odczucia potwierdzały spojrzenia mijanych osób i grupy fanów Klasy G, które przystawały, aby przyjrzeć się tej zjawiskowej, kultowej formie. Ten samochód wzbudza ogromne zainteresowanie. Świadczy też o tym ilość wiadomości na Instagramie, którą dostawałam od Was po publikacjach Instastories z przebiegu tego testu. Byliście tak samo zachwycenia jak ja.
Aksamitna jazda po asfalcie, pomruk silnika podczas pokonywania terenu. To auto łączy sobie wszystko czego pragnęłam od samochodu. I będę wybredna. W końcu w aucie spędzam średnio 1/3 dnia. Dlaczego nie ma więc sprawiać mi przyjemności, dawać poczucia spełnienia i luksusu, jeśli tylko będzie mnie na niego stać.
foto Krzysztof Adamek
Auto marzeń ;)
zawsze byłas balacahrą :))
Do lansu po Warszawie, owszem. Test to do Moskwy i spowrotem.
Fajne buty.