U Kucharzy w Arsenale
Uwielbiam Warszawę. Uwielbiam to miasto za taką ilość wyjątkowych kulinarnych miejsc i za to, że każde z nich jest zupełnie inne. Dzisiaj napiszę o jednym z najbardziej specyficznych – U Kucharzy w Arsenale. Jedni kochają tą restaurację a inni odrzucają ją. Ja należę do tej pierwszej grupy.
Może dwa razy byłam we wcześniejszej lokalizacji U Kucharzy. Jednak wówczas to miejsce nie ujęło tak bardzo mojego kulinarnego serca. U Kucharzy w Arsenale by Adam Gessler to zupełnie inny lokal, jasny, przestronny z ogrodem, co bardzo doceniam w Maluchem pod ręką :) Lubię wejść od strony prywatnego parkingu, po jednej stronie obserwując pęd pracy kucharzy, a po drugiej stronie leniwie parzoną kawę.
Jak w każdej dobrej restauracji, poza wystrojem oraz doborem i poziomem menu, klimat tworzą ludzie. U Kucharzy w Arsenale tworzy go rodzina. Też nigdzie w Warszawie nie spotkałam się z tego typu serwisem. Zamawiasz danie…oczekujesz kreacji na talerzu…a tu podjeżdża kucharz z wózkiem i serwuje Tobie danie prosto z patelni. Nie układa…po prostu pyta czy nałożyć jeszcze czy może już starczy. Finalnie dostajesz danie jak w domu, tylko smakiem nieco odbiega ;) Naturalnie każdy ma swój flow i każdy najbardziej lubi pomidorową swojej mamy. Ale to co spróbujecie U Kucharzy w Arsenale też Wam przypadnie do gustu.
Ja uwielbiam śledzika w oleju, ziemniaczka i śmietankę z cebulą, lubię bardzo szczawiową i sztukę mięsa w ciemnym sosie. Nigdy nie zawiodły mnie kluseczki wszelkiego rodzaju i buraczki na ciepło jako dodatki. A kompot i ciacho do lunchu są zawsze świeżutkie i rewelacyjnie, po domowemu, wieńczą każdy posiłek.
W kolejnym wpisie zapraszam na Chłodnik z jajkiem. Przepis, specjalnie dla Was, będzie prosto od U Kucharzy w Arsenale :)
P.S.
Jeśli liczycie na elegancką, spiętą restaurację, bez pruszka na podłodze, idźcie pod inny adres. Bo tu, na Waszych oczach będzie toczyć się prawdziwe, kulinarne życie.
Foto by Patrycja Toczyńska