Londyn

Londyn ma wszystko. W Londynie jest wszytko. Londyn to miasto, do którego mogłabym wracać na okrągło. To jedyna stolica, na podróż do której zawsze mam ochotę. Ostatni raz byłam tu z Panem R. ponad rok temu. I od tego czasu przebierałam nogami, aby ponownie stanąć na tej multinarodowej ziemi. W sumie chyba właśnie ta niesłychana różnorodność pociąga mnie najbardziej. A że zdarzyły się moje urodziny, to marzenie się spełniło :) W dzisiejszym wpisie podzielę się z Wami kluczem, według którego, tym razem postanowiłam odkrywać Londyn.

W Londynie spędziliśmy trzy i pół dnia. Idealnie, ponieważ wybrałam trzy kultowe miejscówki, które chciałam odwiedzić. Portobello Market, Borough Market oraz Camden Market. Każde z tych targowisk charakteryzuje specyficzny klimat.

Do Londynu przylecieliśmy późnym wieczorem i jedyne na co mieliśmy ochotę to zjedzenie rewelacyjnej chińszczyzny w China Town. I mimo, że dość mocno wiało, spacer udał się i zasiedlismy w knajpce sprzed roku, przy tym samym stoliku, zajadając się niezapomnianymi smakami pierożków na parze, kurczakiem w miodzie i cytrynie i kaczką po pekińsku. Wstawiam zdjęcie frontu restauracji, łatwiej Wam będzie trafić. Pośród setek jedzieniowych miejscówek wybraliśmy wówczas właśnie tą, ponieważ w niej siedziało najwięcej Azjatów – i to założenie sprawdziło się :)

FullSizeRender-4 FullSizeRender-5 FullSizeRender-13 IMG_7728

Piątek trzynastego ;) Dla mnie super – dzień moich urodzin. Zaczęliśmy od spaceru po Notting Hill w stronę Portobello Market. Niezwykłe miejsce. Pośród eleganckiej zabudowy niskich kamieniczek znaleźliśmy niekończący się rząd butików vintage, wojskowych sklepików i małych, offowych lokali gastronomicznych. Na samym końcu Portobello Market trafiliśmy na nieduży, jedzeniowy ryneczek, a pośród wybornych frytek, azjatyckich smaków, skosztowaliśmy też polskich pierogów :) Po lekkim obżarstwie, w pełni sił, skoczyliśmy do Harrodsa, zasmakować ostatków wyprzedaży. Trafiłam na największą okazję ever- za niecałe 1200 zł kupiłam kozaki Valentino – 70 % off :D

FullSizeRender IMG_7744 FullSizeRender-14 FullSizeRender-12 FullSizeRender-6 FullSizeRender-9 FullSizeRender-10 FullSizeRender-8 FullSizeRender-11 FullSizeRender-7FullSizeRender-3FullSizeRender-22 FullSizeRender-9 IMG_7765 FullSizeRender-12FullSizeRender-11 FullSizeRender-8 FullSizeRender-10

Na urodzinową kolację wybraliśmy się z naszym rodzinnym, londyńskim Attache Kulturalnym Tomaszem Lisem – znanym pianistą. Jak zawsze – było wybornie i wesoło :) Tomek zabrał nas do jednej z najlepszych włoskich restauracji w Londynie – Fumo. Nie będę wymieniać wszystkiego czego spróbowaliśmy – powiem tylko, że na pewno zapamiętam czarne raviolli z homarem :)

FullSizeRender-5 IMG_7777-1 FullSizeRender-6

W sobotnie przedpołudnie dokładnie przyglądaliśmy się turystycznym „best off” – Houses of Parliament oraz katedrę Westminster Abbey, aby podążając wzdłuż Tamizy dotrzeć do Borough Market. Ten gigantyczny, ponad 1000 letni targ żywności pochłoną nas na dobre trzy godziny. Skosztowaliśmy street food’u w londyńskim wydaniu. Pośród dziesiątek propozycji, wybraliśmy Pad Thai i wrapy z wołowiną. Całkiem smaczne, choć myślałam, że półgodzinne kolejki są po coś nieco bardziej dosmaczonego. Wołowina nie była posolona, a Pad Thai był dla mnie za słodki :) Na kolana powaliły stragany ze świeżymi owocami morza, warzywami, serami, mięsem, grzybami…wszystko czego tylko byście chcieli. Na bank warto poczuć klimat tego miejsca.

FullSizeRender-13 FullSizeRender-18 FullSizeRender-26 FullSizeRender-20 FullSizeRender-23 FullSizeRender-30 FullSizeRender-24 FullSizeRender-31 FullSizeRender-25 FullSizeRender-17 FullSizeRender-16 FullSizeRender-15 FullSizeRender-21 FullSizeRender-19 FullSizeRender-29 FullSizeRender-28 FullSizeRender-27

Sobotni wieczór też spędziliśmy pod znakiem doznań kulinarnych. Przez przypadek zupełnie trafiliśmy do restauracji Fish Works na Marylebone High Street. Dzielnica Marylebone jest moją ulubioną częścią Londynu. Nie jest tak turystyczna. Dookoła są niskie zabudowy eleganckich kamienic, a po bokach ulic mieszczą sie ekskluzywne, ale offowe butiki. No i właśnie tu …myślałam, że to sklep rybny. Ale przydrzwiach stała tabliczka „restauracja otwarta”. Weszlismy, a za ladami ze świerzymi owocami morza zobaczylismy wejscie na zaplecze, które okazało się całkiem sporej wielosci restauracją. Przed nami pojawiły się i równie szybko zniknęły : fish&chips, mule w białym winie i talerz grillowanch ryb i owoców morza. Pycha ! Polecam !

FullSizeRender-8 FullSizeRender-3 FullSizeRender-7 FullSizeRender-4 FullSizeRender FullSizeRender-5 FullSizeRender-6 FullSizeRender-9

Niedziela była najlepszym dniem na odwiedzenie Camden Market. To dalekie od centrum, etno – grung’owe miejsce, to zupełnie inny świat. To tu możecie zaopatrzyć się w najbardziej pojechane buty ever, najbardziej ekstremaną biżuterie, ringi i wszystkie modele martensów  :) Na samym końcu tego innego świata – który nie do końca do mnie przemówił, znalazłam parę miejscówek jedzeniowych. To targowisko na pewno Was zaskoczy, tego nie spotkamy w Polsce, tego nie spotkamy w innej stolicy. Bedąc w Londynie jedźcie do Camden Market i ogarnijcie swoją opinie ta ten temat. Fasady budynków zaskoczą. :)

FullSizeRender-10 FullSizeRender-12 FullSizeRender-13 FullSizeRender-15 FullSizeRender-17 FullSizeRender-18 FullSizeRender-21 FullSizeRender-22 FullSizeRender-23 FullSizeRender-24 IMG_7923 FullSizeRender-27 FullSizeRender-28 FullSizeRender-30 FullSizeRender-32

Ostatni londyński wieczór spędzilismy w La Fromagerie w Marylebone. Przepysznej miejscówce z wybornymi serami, wędlinami i winami. Co warto zaznaczyć – w zeszły roku też tam byliśmy i spotkałam tam JOSHA HARTNETTA – do tej pory plują sobie w brodę, że nie podeszłam po autograf ( selfie ) :P

FullSizeRender-16 FullSizeRender-20 FullSizeRender-14 FullSizeRender-19 FullSizeRender-26 FullSizeRender-25 FullSizeRender-29 FullSizeRender-31

LONDON I LOVE U <3

 


Komentarze 1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *